Mniejsza rewolucja w sklepach szkolnych

Image

Od 1 września 2016 roku w sklepikach szkolnych pojawią się produkty zakazane przez poprzednią władzę. Ale nie wszystkie. Po prostu rewolucja sklepikowa będzie mniej "krwawa".

O rewolucji w szkolnych sklepikach pisaliśmy już nie raz. Na ten temat wypowiadali się dyrektorzy stalowowolskich szkół, nauczyciele, rodzice. Nowa władza rewolucję nieco ułagodziła, bo od 1 września do szkół wrócą niektóre produkty żywnościowe do tej pory zakazane.

- To dobra zmiana- mówi nam nauczycielka jednej ze szkół miejskich.- Nie chodzi o to, by zabraniać wszystkiego, lecz edukować, uczulać, wyjaśniać dlaczego jedzenie jest tak ważne. Dzieci wychodzą z założenia, że dorośli są od tego, by im zakazywać, a oni od tego, by te zakazy omijać, łamać i żyć po swojemu. Teraz w szkołach duży nacisk kładzie się na edukację. Trzeba do uczniów trafić i wytłumaczyć im co jeść i jak jeść by cieszyć się ładną sylwetką, dobrym zdrowiem aż do starości. Edukacja więcej zdziała niż zakazy. Dużą rolę pełnią tu rodzice. To oni szykują dzieciom posiłki, oni dają im kanapki do szkoły i oni kupują chipsy, batony, słodkie, gazowane napoje. Jeśli dzieci przywykną od małego do tego typu jedzenia, tak będą się żywić i tak w przyszłości będą żywić własne dzieci- mówi nauczycielka.

Początkowo ze szkolnych sklepików wycofano wszystko co słodkie, słone, gazowane. Wprowadzono bezsmakowe jedzenie, ciemne pieczywo, dużo owoców. Rewolucja sięgnęła też szkolne stołówki. Młodzieży ze szkół średnich zabrano kawę, a ze szkolnych korytarzy zniknęły automaty z napojami i słodyczami. Tymczasem, czy dorosłym ludziom można narzucać co mają jeść i pić?

Zmiany same w sobie były dobre, choć może zbyt restrykcyjne. Po protestach rodziców do szkół powrócą niektóre produkty. Będzie więc kawa, będzie też kawa zbożowa i kakao, pojawią się tak lubiane przez dzieciaki drożdżówki, ale nie takie z lukrem i ociekające przesłodzonym dżemem. Władza zezwoliła na pieczywo półcukiernicze i cukiernicze, jednak musi ono spełniać określone kryteria: w 100 g produktu nie powinno być więcej niż 15 g cukru, 15 g tłuszczu i nie więcej niż 0,45 g sodu/1,2 g soli.

Sprzedawane będą mogły być także kanapki nie tylko z pieczywa ciemnego, ale również pszennego. Wiele dzieci nie lubi chleba żytniego, więc taka zmiana je ucieszy. Sprzedawca sklepiku będzie mógł oferować pieczywo niskobiałkowe lub bezglutenowe. W ofercie będą też różnego rodzaju sałatki. Nie będą jednak dosalane, a doprawiane ziołami. Ma być też dużo owoców, warzyw, soków owocowych, przecierowych, warzywnych, wody mineralnej niskozmineralizowanej, napojów mlecznych: mleka smakowego, jogurtów, smakowych maślanek oraz napojów zastępujących mleko takich jak napój: sojowy, ryżowy, kukurydziany, owsiany, orzechowy, gryczany, migdałowy. Powinny one zawierać ograniczoną ilość cukru, tłuszczu i sodu.

Nie będzie słodyczy, napojów energetyzujących, gumy do żucia z cukrem. Ministerstwo zaleca żucie przez dzieci gum bezcukrowych po posiłkach. Takie też mają znaleźć się w sprzedaży.

Komentarze

Dodaj swój komentarz

Przed publikacją zapoznaj się z Polityką Prywatności. Pamiętaj ponosisz odpowiedzialność za swój wpis!
By sprawdzić czy nie jesteś bootem, wpisz wynik działania: 1 + 2 =
janek82

@Kosmitier - gimbazo, jak się nie znasz to się nie wypowiadaj, komedie Barei nie są dobrym nauczycielem historii! Nigdy nie brakowało za komuny chleba, były też cukierki i słodycze, krówki-mordoklejki były pyszne i naturalne, a nie z syfem jakim jest utwardzony rakotwórczy tłuszcz, którym truje cię osm stalowa wola. Smak Raczków czy Kukułek był cudowny, a nadzienie aż wypływało i było pyszne, w przeciwieństwie do tandety, która jest teraz, gdzie 80% cukierka to zeszklony cukier a nadzienie to 3 krople wyschniętej, bez smaku mazi. Nie było snickersów, marsów i twixów, ale były wspaniałe polskie słodycze z Wedla czy Wawela.

~wiechu

Kosmitier-"Kobieto za komuny to chleba brakowało, a dzieci na oczy batonów czy cukierków nawet nie widziały..."Stanowczo protestuję!Edukację szkolną rozpocząłem w roku 1965 i nie przypominam sobie,by mi kiedykolwiek chleba brakowało.Również Często nie tylko widywałem,ale spożywałem batony czy cukierki.Propaganda powinna mieć jakieś granice.Grubasów też nie brakowało.Obecnie poza sklepikami szkolnymi są "normalne"sklepy.Kto młodym zabroni kupować?Nawyki żywieniowe wynosi się też z domu.

~media

chwalę PO że wprowadzili te zakazy w sklepikach. ludzie zobaczcie te dzieciaki. oderwane od kompa z brzuchami jak szafy

~bzyku

mam nadzieję ze w szkołach średnich pojawią sie też prezerwatywy

Kosmitier

@mama
"Może i komuna ale wtedy grubasów można było policzyć na palcach w całej szkole a teraz..."

Przepraszam, ale nie moge inaczej. Naprawde taka GŁUPIA jesteś czy tylko tak udajesz?

Kobieto za komuny to chleba brakowało, a dzieci na oczy batonów czy cukierków nawet nie widziały... więc jak mogły być grube?

Ale to już nawet nie chodzi o to...

Tak bardzo lubisz jak państwo się Tobą opiekuje i mówi Ci co jest dobre a co jest be, nakładając kolejne restrykcje i zakazy?
To już ludzie własnego rozumu nie posiadają? A może to panie sklepikowe co przerwe porywają dzieci i wpychają im czekolady i pączki żeby stały się grube?

Inteligentni i świadomi ludzie nie mają problemów z otyłością oraz wiedzą jak wychowywać dzieci aby nie były małymi świnkami które są pośmiewiskiem dla rówieśników.

Ale co tu sie dziwić jak większość współczesnych mamusiek w okolicach trzydziestki ma już sporą nadwagę i uważa to za coś zupełnie normalnego. To czego one mogą nauczyć dzieci w kwestii zdrowego żywienia? A przecież wystarczy zrobić rano dziecku zdrową kanapkę + dorzucić małego batonika do plecaka i po problemie. Ale teraz mamusie dają po 5zł dziecku bo sie nie chce robić kanapek i "kup sobie drożdzówke dziecko". A dzieciak w drodze do szkoły kupuje chipsy, batony, cukierki i może pączka...

No ale tak... to wina sklepików szkolnych... paranoja.

~marysia

to ja poproszę kanapkę z ziołem

~mama

Może i komuna ale wtedy grubasów można było policzyć na palcach w całej szkole a teraz...

Kosmitier

Komuna